Tatra Mountaineering Pages

Alpy 2003

Alpy 2002

Dolomity 2002

Arco 2001

W Elbrusie

Czwartek, 4.09.2003

Góry

Po trzech dniach podróży odpoczynek. Wreszcie dzień bez plecaka, bez bagażu, bez biletów, bez oczekiwania na pociąg, na samolot. Nie goni nas dziś godzina odlotu, czas przejazdu. Dzień bez pośpiechu, obowiązków. Dzień w górach. Nasz pierwszy dzień w Kaukazie. Żaden z nas nie może się już doczekać, kiedy wyjdzie wyżej, ponad dolinę, ponad wioskę, jak najdalej od dróg, samochodów, ludzi. Wreszcie możemy się wyspać, zjeść porządne śniadanie i powoli – korzystając z pięknej, słonecznej pogody – wyjść jak najwyżej się da. Przynajmniej tak wysoko, by ujrzeć to, co do tej pory ociągało się naszym oczom: Kaukaskie szczyty, granie, lodowce.

Nie możemy iść wszyscy. Robert musi załatwić dla nas parę ważnych spraw. Dalej nie posiadamy tych nieszczęsnych kart imigracyjnych, które będą nam potrzebne najpóźniej przy wyjeździe. Musi nas zameldować u lokalnych władz i poinformować ratowników górskich o jutrzejszym wyjściu. Trzeba też załatwić busa, byśmy z ekwipunkiem mogli dojechać do Azau, skąd startujemy w górę. Gdyby nie te karty imigracyjne wszystko by było dla niego rutyną, a tak mogą być kłopoty. Tutaj, przy posowieckim porządku każda bzdura może rozrosnąć się do poważnego problemu, którego rozmiar poznaje się po kwocie dolarów amerykańskich. Im wyższa łapówka tym większy problem. Oczywiście mamy nadzieję, że obejdzie się bez tego.

Musimy jeszcze zakupić żywność. Nie będzie tego mało, bo jest to mało prawdopodobne byśmy się z Elbrusem uporali w ciągu dwóch, trzech dni. Czeka nas podejście do Beczek i w drugim etapie do trzysta metrów wyżej położonego schroniska „Prijut”. Sam szczyt ma 5640 m, a taka wysokość wymaga już dobrej aklimatyzacji, na którą będzie trzeba poświęcić przynajmniej jeszcze jeden, bardziej prawdopodobnie dwa dni. Tak więc po upływie czterech dni można się zastanawiać nad atakiem szczytowym. Oczywiście, jeśli tylko dopisze pogoda. Planujemy siedmiodniowy pobyt w górze, a to przy wysiłku fizycznym wiąże się z odpowiednią ilością żywności.

Wszystkie te sprawy odkładamy na popołudnie. Teraz ruszamy na jeden z pobliskich szczytów. Nie jest to żadna mocarna góra. Z dołu wygląda niewinnie. Nikt z nas nawet nie wie jak się nazywa. Dla osób nie przebywających do tej pory w górach wysokich, może jednak taki spacerek okazać się sporą niespodzianką. To, co wydaje się być w zasięgu ręki, okazuje się nagle odległym. Z fenomenem tym będziemy mieli jeszcze nie raz do czynienia. Jeszcze okazuje się on śmieszny, ale pod Elbrusem będzie drwił z naszej psychiki, jak gdyby jakaś gigantyczna ręka odsuwała cały otaczający nas krajobraz coraz to dalej i dalej. Tu jesteśmy jeszcze nisko. Startujemy z 1600 m, ale jakie jest nasze zdziwienie, kiedy to po dobrych trzech godzinach marszu wysokościomierz wskazuje prawie 2500 m. Góry mają tu po prostu inny kaliber. Ale z drugiej strony trudno jest się oprzeć ich potędze. Pagórek, na który weszliśmy, stoi na początku długiego i pięknego łańcucha górskiego. Jakże tu nie iść dalej? Grań jest szeroka, przejrzysta, odsłania widoki na zapierające dech szczyty. Słowo Kaukaz zaczęło nabierać kształtu, koloru. Grzesiek nawet się nie zastanawiał nad odpoczynkiem i od razu poszedł dalej, wyżej i wyżej. Reszta najpierw odpoczęła rozkoszując się tą górską sielanką, ale i nas ciągnęło dalej. Z zewnątrz dochodził tylko cichy głos rozsądku, mówiący „nachodzicie się jeszcze, nachodzicie”. Myśli te rozwiewał wiatr. Silny, porywisty. Nie zwiastował nic dobrego.

W drodze powrotnej możemy jeszcze raz i dokładnie zapoznać się z wioską, w której mieszkamy. Kto wymyślił osadę Elbrus? Można by pomyśleć, że nikt, bo wiosek i miast się nie wymyśla; one po prostu powstają. Z Elbrusem chyba jednak było inaczej. Wydaje mi się, że osadę tę ktoś kiedyś zaplanował. Jeśli mam rację, to mam też i nadzieję, że była to pierwsza i ostatnia rzecz, którą ten „ktoś” wymyślił. Zamiary miał może i dobre, ale coś mu chyba nie wyszło. W Elbrusie jest na przykład stacja benzynowa. Jedna z dwóch w całej dolinie. Właściwie są to dwie stacje. Jedna „zabytkowa”, to znaczy nieczynne i rozmontowane resztki sowieckiej stacji, i druga kapitalistyczna, czysta i przestrzennie opustoszała posiadłość jednego z rosyjskich koncernów naftowych. Ta stacja jest chyba jedyną spuścizną nowego sytemu gospodarczego ostatnich lat dla całej okolicy. Inicjatywa prywatna doprowadziła wprawdzie do budowy paru domów o nie zawsze odczytywalnym przeznaczeniu, ale rzadko są to domy wykończone. Dom, w którym mieszkamy jest najlepszym tego przykładem. Głębiej w dolinie, w Terskol i Azau, sytuacja się trochę poprawia. Są to swego rodzaju centra turystyczne pozwalające na rozbudowę infrastruktury w postaci małych pensjonatów i barów. Często koegzystują one z pozostałościami starego systemu: ośrodkami wczasowymi. Takie ośrodki-widma znajdują się na najładniejszych, przestrzennych parcelach. Noszą nazwy jak „Junost”, „ Sojuz” czy „Progress”. Możliwe, że sezon już się zakończył i będąc tu na początku września oceniam sytuację błędnie, ale wszystkie te ośrodki były opustoszałe, niemalże wymarłe. Niektóre po prostu już nie istniały, tak jak „Progress”, wielki betonowy kloc, na którym tkwi transparent z napisem „Ośrodek Progress znajduje się w stanie rekonstrukcji”. Niestety zarówno transparent, zgliszcza obiektu jak i pasące się przed nim cielaki były co najwyżej demonstracją stanu klinicznej śmierci, w jakiej od dłuższego czasu się on znajduje.

Trudno mi się domyśleć, czy pozostałości ZSRR są dla żyjących tu ludzi darem czy przekleństwem. Darem, gdyż rozglądając się po okolicy nie sposób zadać sobie podstawowego pytania: z czego ci ludzie tutaj żyją? Turystyka, praca w ośrodkach, jest chyba jedynym źródłem dochodów. Przekleństwem, gdyż od razu nasuwa się następne pytanie: kto tych ludzi tu sprowadził? Przy tym stanie infrastruktury turystycznej, pracy nie ma prawie w ogóle. A ktoś musiał przecież wybudować to blokowisko w samym środku wioski. Niektóre z bloków są już niezamieszkałe - ruiny, bez futryn i okien. Do tych, gdzie jeszcze ktoś mieszka, prowadzą dziurawe drogi wysypane kamieniem. Balkony są prowizorycznie zabudowane, okna często zabite papą. Między domami pasą się krowy. Pomiędzy blokami wije się plątanina rur. Przez cały czas zastanawiałem się, co to są za rury. Woda? Nie możliwe. Zimą by wszystko zamarzło. Gaz? Chyba też nie. Rurociąg ciągnie się na dziesiątkach kilometrów, wzdłuż całej doliny. Przewija się między chałupami, przelatuje nad drogą, przekuty jest przez skały. Często jest zardzewiały, lub rozerwany. Może to być szczelne? Gdyby to był gaz, to co by się tu działo w przypadku eksplozji? Ku mojemu zdziwieniu, jest to rzeczywiście instalacja gazowa.

Powyżej bloków znajdują się resztki starej wioski. Domki wyglądają chwiejnie. Wgniecione miedzy pastwiska i sterty gnoju przypominają slumsy. Ale w odróżnieniu od bloków, mieszkańcy tych zabudowań mają tu jakiś sens bytu. Hodują krowy, kozy i owce. Trzymają kury, uprawiają coś w ogródku. Elbrus to mała wioska, a różnice między trybem życia tak ogromne. Inaczej jest z przynależnością etniczną. Przynajmniej w czasie mojego krótkiego pobytu nie byłem wstanie odróżnić, kto jest Rosjaninem, a kto Bałkarem. Wchodząc do sklepu, podchodząc do przydrożnego sklepiku, czy w barze, nie wiedziałem: mówi się tu zdrastwójtie, czy salam? Bądź co bądź jako turysta nie chce się nikogo urazić...

W dolinę Baksan zaczęły od północy nadciągać chmury. Ich gęsta masa wlewała się powoli, ale skutecznie w dolinę. Jeszcze godzina, dwie i zasłoni nam górski świat osaczając nas swą wilgocią. Czyżby nadchodziła zmiana pogody? Trudno powiedzieć. Wieczorny deszcz w górach nie jest niczym nadzwyczajnym. Na razie jest ciepło. Na jutro obawiamy się upału.

dalej...

© by Dariusz T. Oczkowicz

[Kaukaz 2003] [Tam...] [Minwody - Elbrus] [W Elbrusie] [Beczki] [... i z powrotem] [Galeria na Elbrus] [Galeria z Elbrusa] [Panorama Elbrus] [Moskiewskie impresje] [Kaukazkie impresje] [Tapety]

Odwiedzająac strony moich sponsorów pomagasz mi w dalszch publikacjach:

kraxel.com Outdoor & more
greencard.de
reisesuchmaschine24.de
Vorsicht Suchtgefahr: GyroTwister !
OBI Bau- und Heimwerkermarkt