Tatra Mountaineering Pages

Kaukaz 2003

Alpy 2002

Dolomity 2002

Arco 2001

reisesuchmaschine24.de
greencard.de
kraxel.com Outdoor & more
Vorsicht Suchtgefahr: GyroTwister !

© by Dariusz T. Oczkowicz

Galeria Mont Blanc 2003

Akcja ratunkowa - Rettungsaktion

Ale i naszym towarzyszą się nie powiodło. Mimo niekorzystnej prognozy pogody, nie planowali oni natychmiastowego zejścia do schroniska, tym bardziej, że jeden z nich źle się poczuł. Niestety okazało się to błędem. Z początku Duńczycy nie powiedzieli nic o stanie swego kolegi. Dopiero po chwili okazało się, że jest z nim coś nie tak. No cóż, może to tylko przeziębienie. Daliśmy mu aspirinę; chłopak się wyśpi to mu przejdzie. Po dłuższej chwili jeden z kolegów przyznał, że obawia się u partnera choroby wysokościowej. Okazało się, że weszli na szczyt – nie po raz pierwszy – bez jakiejkolwiek aklimatyzacji. Jeszcze cztery dni temu byli w Danii, na wysokości morza... Ale to nie wszystko. Chłopak był trzy tygodnie po zapaleniu płuc. Choroba wysokościowa czy powrót zapalenia? Lekarzem nie jestem. Początkowo śmiałem się jeszcze, kiedy kolega się zapytał:
- ... no, ale noc to on przeżyje, nie?
- Jasne, nie martw się, nie jesteśmy tak wysoko, by choroba wysokościowa była aż taka niebezpieczna. – odpowiedziałem.
Ale z czasem stwierdziłem, że nie posiadam na tyle doświadczenia, bym mógł się tak beztrosko na ten temat wypowiadać. Postanowiliśmy zawiadomić żandarmerię górską w Chamonix. Jednak nie było to takie proste. System alarmowy okazał się wprost skandaliczny. W telefonie komórkowym miałem numer służby górskiej w Chamonix i St. Gervais. Pod jednym numerem nie było nikogo, pod drugim osoba odbierająca rozmowę mówiła tylko i wyłącznie po francusku. To samo czekało nas pod numerem alarmowym, podanym na mapie regionu. W końcu zadzwoniliśmy do sklepu z wyposażeniem alpinistycznym w Chamonix (numer mieliśmy z reklamówki!), tam – już po angielsku – podano nam numer... szkoły żandarmerii górskiej, gdzie oczywiście nikt nie mówił po angielsku. Nie do wiary!

Na szczęście schron Vallota wyposażony jest w krótkofalówkę, której można używać tylko i wyłącznie w sytuacjach alarmowych. Ze względu na stan zdrowia Duńczyka uznaliśmy, że sytuacja jest alarmowa.

Komunikacja przez krótkofalówkę wcale nie była taka prosta. Dopiero po upływie dwóch godzin odezwał się z drugiej strony głos brzmiący trochę po angielsku. Następne dwie godziny to opis symptomów chorego i czekanie na łączność. Dopiero teraz byliśmy wstanie pomóc choremu. Po dokładnej instrukcji lekarza z służby górskiej z Chamonix otworzyliśmy zakodowany sejf znajdujący się w schronie. W sejfie są racje żywności (przeterminowane), paliwo, lekarstwa oraz worek hiperbaryczny. Teraz trzeba było podać koledze odpowiednią mieszankę lekarstw, umieścić go worku i pompować. Worek hiperbaryczny funkcjonuję w ten sposób, że pompuje go się tak długo, aż pod wpływem ciśnienia panują w nim warunki, jak na 2000 – 1800 m.n.p.m. W ten sposób można chorą osobę sztucznie sprowadzić w region, gdzie ciśnienie i brak tlenu nie zakłócają funkcji płuc i mózgu. Pobyt w takim worku z całą pewnością nie jest przyjemny. Pacjent, szczelnie zamknięty w worku na początku zaczyna się dusić, wpada w panikę. Trzeba szybko pompować, by otrzymał jak najwięcej powietrza, ale i potem – pompując dalej, co dwie minuty – należy utrzymywać kontakt z pacjentem, przynajmniej rozmawiając z nim i - przez małe okienko w worku - sygnalizując, że „na górze” jest wszystko w porządku. Cała procedura trwa przynajmniej godzinę, a to wieczność w tak klaustrofobicznym miejscu, jakim jest worek hiperbaryczny.

[Alpy 2003] [Gran Paradiso] [Mont Blanc] [Galeria Gran Paradiso] [Galeria Mont Blanc] [Galeria Mont Blanc 2003] [Panorama Mt. Blanc]