Tatra Mountaineering Pages

Kaukaz 2003

Alpy 2002

Dolomity 2002

Arco 2001

reisesuchmaschine24.de
greencard.de
kraxel.com Outdoor & more
Vorsicht Suchtgefahr: GyroTwister !

© by Dariusz T. Oczkowicz

Galeria Gran Paradiso

Przy szczelinie brzeznej Gran Paradiso - Am Bergschrund

Środa 25 czerwca 2003

Gran Paradiso 4061 m.n.p.m. Jeden z najłatwiejszych czterotysięczników Alp. Definicja ta jest relatywna, ale na całkiem obiektywnym podłożu. Szczeliny stanowiące jedno z największych zagrożeń na lodowcach, występują tu prawie że homeopatycznie. Orientacja nie należy do najłatwiejszych, ale ślad jest zazwyczaj przetarty – przecież jest to najwyższa góra Włoch (wszystkie inne czterotysięczniki Włosi dzielą ze swymi sąsiadami, Szwajcarią i Francją). Mimo tego, na najwyższy wierzchołek wchodzi nie więcej niż 1% odwiedzających. Do tego procenta niestety nie należę i ja. Będąc na szczycie dwa razy, nie miałem asekuracji pozwalającej mi na bezpieczne wejście (i przede wszystkim zejście) na skalny szczyt. Jak wszystkie inne ekipy, tak i ja zaliczyłem tak zwany wierzchołek Madonny (podobną sytuację mamy na Rysach).

Doświadczenia z pierwszego wyjścia – zaduch w schronisku, ogromna ilość osób wychodzących na górę, tłok na szczycie – spowodowały, że tym razem postanowiłem wyjść na tą górę inaczej, i czerpać z tego więcej satysfakcji. Wiedząc, że ekipy wychodzące ze schroniska opuszczają je około godziny 4, wstajemy już o 2.00. Godzinę później jesteśmy przy śpiącym schronisku i przy świetle czołówek ruszamy w ciemność nocy. Drogę pamiętam nie za dobrze. Wiem, że na lodowcu czekają nas trzy strome podejścia, że za schroniskiem musimy przetrawersować pole ogromnych głazów, ale miejsca wejścia w lodowiec nie pamiętam. Orientuję się po kopczykach, ale nagle ślad prowadzi na drugą stronę potoku. To jest droga do biwaku Sberna w masywie Herbetet. Opuszczamy więc ścieżkę i kierujemy się w stronę moreny lodowca Gran Paradiso. Po olbrzymich głazach, między potokami idziemy w górę moreny. W labiryncie tych ogromnych płyt tracimy ślad. Musimy poczekać aż się rozwidni. Po godzinie drzemania, skuleni w oparciach plecaków, Marcin dostrzega kopczyki na jednej z przeciwległych płyt. Ruszamy od razu. Po chwili stoimy przed czołem lodowca. Ze żlebu opadającego z tego miejsca wychodzą dwie dwuosobowe ekipy. Cóż nie uda się nam dziś wejść na pusty szczyt, ale tłoczno być nie powinno.

[Alpy 2003] [Gran Paradiso] [Mont Blanc] [Galeria Gran Paradiso] [Galeria Gran Paradiso] [Galeria Mont Blanc] [Panorama Mt. Blanc]