Tatra Mountaineering Pages

Kaukaz 2003

Alpy 2002

Dolomity 2002

Arco 2001

reisesuchmaschine24.de
greencard.de
kraxel.com Outdoor & more
Vorsicht Suchtgefahr: GyroTwister !

© by Dariusz T. Oczkowicz

Mont Blanc

Poniedziałek 30 czerwca 2003

 

Poranek jest pogodny. Ale ranki, przy dobrych warunkach pogodowych, zazwyczaj są spokojne. Tymczasem wieje wiatr. Czyżby coś nadchodziło? Zobaczymy. Na razie czeka nas najniebezpieczniejszy odcinek drogi: le Grand Couloir. Jest to – jak nazwa mówi – szeroka rynna, w której według statystyk ginie rocznie piętnaście osób z powodu spadających kamieni. By to ryzyko zminimalizować idziemy wcześnie rano. Teraz rynna jest zamarznięta i względnie bezpieczna. Mamy szczęście, gdyż Francuzi założyli poręczówkę na trawersie kuluaru. Na stromym podejściu spotykamy parę ekip schodzących już ze szczytu. Szybko im to poszło.

My tymczasem pniemy się powoli do góry. Z ciężkimi plecakami jest to trochę mozolne i tylko w górnej części stalowe liny ułatwiają wspinaczkę. Wreszcie schronisko. Szaleje tu silny wiatr. Dmuchając w rusztowania budynku wydaje dźwięk jak turbina. Na szczęście znajdujemy w schronisku zaciszne miejsce, gdzie możemy coś ciepłego przekąsić. Teraz wychodzimy na lodowiec. Będzie zimno.

Zaraz potem mijamy zachęcająco wyglądające miejsca na rozbicie namiotu. Ale biwakując przy schronisku musielibyśmy wychodzić razem z wszystkimi innymi ekipami, których jest tu zawsze sporo. Poza tym za bardzo tkwi w mojej głowie malownicze, szerokie siodło Col du Goűter. Bardzo niechętnie zrezygnowałbym z biwaku w tak cudownym miejscu. Idziemy więc dalej zapuszczając się coraz głębiej w lodowy świat Mont Blanc. Z każdym krokiem widok na okoliczne szczyty robi się coraz bardziej fascynujący: poniżej nas przyciąga wzrok wysmukła igła Aig. du Midi, a na przeciw ukazuje się słynny Mont Maudit. Droga na Dôme du Goűter prowadzi szerokim, stromym stokiem. Wierzchołek mija się półkolem od zachodu i łagodnie schodzi na Col du Midi.

Jak na przełęcz znajdującą się na 4300 m przystało, wieje tu silny wiatr. Liczyłem się z tym i poprosiłem Marcina i Monikę o zabranie „deadmenów”, to znaczy starych skarpetek, które napełnione śniegiem i zakopane w firnie stają się doskonałym zakotwiczeniem namiotu. Ale wiem też, że sztormy występujące na tych wysokościach, jeśli nie wyrwą namiotu, to są go wstanie połamać, więc było by na prawdę lepiej, by ten wiatr powoli ustał.

Mimo wiatru jest słonecznie, tylko parę rozdartych chmur przedziera się przez grań zasłaniając sam szczyt. Jest późne popołudnie, ale ekipy dalej zmierzają na szczyt. Początkowo myślałem, że ludzie ci dążą do schronu Valotta, znajdującego się niespełna 100 m powyżej naszego biwaku, ale ich celem była wyraźnie grań Bosses. Dziwne, o tak późnej porze na szczyt, i to jeszcze od strony Gouter? Następny dzień miał przynieść odpowiedź na to pytanie.

dalej...

[Alpy 2003] [Gran Paradiso] [Mont Blanc] [28 czerwca] [29 czerwca] [30 czerwca] [1 lipca] [2 lipca] [3 lipca] [Galeria Gran Paradiso] [Galeria Mont Blanc] [Panorama Mt. Blanc]