Tatra Mountaineering Pages

Kaukaz 2003

Alpy 2002

Dolomity 2002

Arco 2001

reisesuchmaschine24.de
greencard.de
kraxel.com Outdoor & more
Vorsicht Suchtgefahr: GyroTwister !

© by Dariusz T. Oczkowicz

Gran Paradiso

Wtorek, 24 czerwca 2003

 

Jak na wędrówkę wysokogórską przystało, wstajemy już o 4.00. O 6.20 ruszamy w stronę naszego dzisiejszego celu, którym jest la Tresenta, góra o wysokości 3609 m. Tresenta nie jest pokaźną górą i łatwo ją przeoczyć między takimi strzelistymi wierzchołkami, jak Becca di Montcorvé i Ciarforon. Sam szczyt jest właściwie usypiskiem kamieni, podejście jest wprawdzie lodowcowe, ale lodowiec jest gładki, bez szczelin, przypominający zwyczajny stok śnieżny. W opisach górę tę często się lekceważy, co jest niewątpliwie błędem. Gdy pierwszy raz wychodziłem na Tresentę, startowałem z Pont pokonując w ciągu jednego dnia 1700 m wysokości i to w obie strony. Jako wejście aklimatyzacyjne było to bardzo męczące. Podejście do lodowca jest wprawdzie umiarkowane, ale sam lodowiec jest jednak stromy osiągając w partii podszczytowej prawie 50°. Tak, więc mimo braku szczelin asekuracja jest potrzebna. Trzy lata temu można było jeszcze z niej zrezygnować, gdyż lodowiec pokryty był grubą warstwą firnu, a ekipa wychodząca przed nami wydeptała na podejściu regularne stopnie. W tym roku sytuacja uległa zasadniczym zmianom. Lodowce alpejskie topnieją i to w niepokojącym tempie. Owego śnieżnego szczytu z przed zaledwie trzech lat prawie bym już nie poznał. Słońce wytopiło w stoku całe połacie skalne, z kamienistego szczytu (wychodziłem wtedy na sam wierzchołek w rakach) znikły wszelkie ślady lodu, a górną partię lodowca pokrywa teraz twardy lód.

Po wejściu w lodowiec już szybko, mimo wczesnej pory dnia, dotarliśmy do głębokiego, miękkiego firnu. Zapadając się po kolana miałem ogromne kłopoty w utrzymaniem równomiernego tempa. Z Marcinem zmieniliśmy się w prowadzeniu. Marcin przecierał ślad prosto w górę nie dążąc do kamienistego ramienia prowadzącego na szczyt. Po chwili w szedł w partię lodową i jak na komendę odpiął się pierwszy rak, potem też i drugi. W tym miejscu, przy największej stromiźnie lepiej by coś takiego się nie zdarzało. Korzystając z długości liny, przeszedłem wyżej do kamiennego grzbietu, skąd mogłem już asekurować i Monikę i Marcina. Teraz pozostało tylko mozolne podejście po kamieniach, aż na sam szczyt.

Tresenta leżąca w głównej grani Gran Paradiso jest szczytem z bardzo ładną panoramą. Wszakże dopiero z grani można zerknąć na drugą stronę, a widok ten jest w tym regionie nadzwyczaj ciekawy. Widać stąd sieć zawieszonych dolinek tworzących rozległy płaskowyż nad doliną di Locana. Małe jeziorka, takie jak Lagi di Ciamousseretto przypominają trochę jeziorka Tatr, z tą różnicą, że znajdują się one w rozległym i dzikim terenie: brak tu schronisk i szlaków, a osady w dolinie leżą dobre 1500 m niżej płaskowyżu, 2600 m poniżej nas. Natomiast widok na Gran Paradiso koronujący 450 m wyżej wyzwala uczucia szacunku i rozwagi. Z tej strony opadają pionowe 500-metrowe ściany Becca di Montcorvé, ukoronowane serakami lodowca del Gran Paradiso. Na samej górze małe kropeczki. To ludzie w drodze na szczyt. Poniżej wierzchołka wyraźna kreska w poprzek całego stoku. To też nowość: szczelina brzeżna jest otwarta. Może być nie wesoło.

Schodzimy na nasz „słoneczny biwak” pozwalając sobie na trawers całego Ghiacciaio di Montcorvé do jego najniższego punku i wyjścia na „naszą” morenę. Wędrówka była pouczająca. Później, na Mont Blanc, stromizna lodowca nie będzie stanowiła dla nas już żadnej przeszkody, a wyhamowanie poślizgu w firnie też nie powinno sprawiać większych trudności.

dalej...

[Alpy 2003] [Gran Paradiso] [22 czerwca] [23 czerwca] [24 czerwca] [25 czerwca] [26 czerwca] [Mont Blanc] [Galeria Gran Paradiso] [Galeria Mont Blanc] [Panorama Mt. Blanc]